MISIA

W wielkim skrócie

Malutka terierka, która zabłądziła w nasze lasy (bo jednak nie chcę myśleć, że ktoś ją tu celowo porzucił) w olbrzymim cierpieniu. Na tylnej nóżce miała masywną zmianę nowotworową (o wadze stanowiącej 10% jej wagi), była zagubiona i chyba już przerażona. Na szczęście zaufała mi i pozwoliła się złapać.

Po zabiegu chirurgicznym, kwarantannie i rekonwalescencji weszła na salony i stwierdziła, że towarzystwo 6 kotów i psa jest spoko. Po kilku kolejnych dniach Misia odkryła wszystkie swoje karty rodząc małego Dyzia – jak się okazało, zanim ją złapałam pokrył ją jakiś wioskowy muchacho. Po odchowaniu Dyziaczek zamieszkał z Elą i Jej rodziną, a terierzyca stała się szczęśliwą kastratką.

Z biegiem czasu Misia dała się poznać jako słodka istotka w domu i mała waleczna awanturnica, gdy trzeba bronić posesji (oczywiście bezpieczeństwo i higiena pracy są Misi znane, więc płot zawsze odgradza Misię od potencjalnego złoczyńcy).